sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 2. "Szczęście ci jednak dopisało."



Nigdy w życiu nie widziałam chyba tylu kolejek na raz. Jaszcze przed chwilą otaczała mnie głucha noc, a na lotnisku wydawało się, że trwają właśnie godziny szczytu - wszędzie ruch i tłok. Grupy przyjaciół, rodziny z dziećmi wyjeżdżające na wakacje. Setki osób, ale wątpię, by któraś z nich przeprowadzała właśnie spontaniczną ucieczkę z domu spowodowaną kłótnią z rodzicami.
Dopchałam się do tablicy rozkładu lotów. Miałam szczęście - najbliższy samolot do Londynu startował na niecałe trzy godziny. Przeszłam wszystkie lotniskowe procedury, myślami błądząc zupełnie gdzie indziej, po czym zajęłam jedno z ostatnich miejsc siedzących w hali odlotów, tuż koło bramki 26. Przypomniało mi się, że nadal nie zadzwoniłam do Courtney, więc rozpoczęłam szaleńcze poszukiwania telefonu w swojej torebce.
W rzeczywistości cały ten mój pomysł z wyjazdem do Londynu nie był aż tak absurdalny, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Już w chwili gdy uświadomiłam sobie, że chcę studiować na Trinity, postanowiłam wyjechać do Anglii w drugim miesiącu wakacji, by przystosować się trochę do nowego środowiska. Wtedy też zaczęłam rozglądać się za jakimś mieszkankiem na ten czas. Niespodziewanie z pomocą przyszła mi właśnie Courtney, którą poznałam dwa lata temu na wymianie międzyszkolnej. Była starsza, ale świetnie się ze sobą rozumiałyśmy i do tej pory utrzymywałyśmy kontakt telefoniczno - mailowy. Courtney, dowiedziawszy się o moich zamiarach, zaproponowała, żebym zatrzymała się u niej, bo właśnie przeprowadziła się do swojego własnego mieszkania. Zapewniała, że mogę przyjeżdżać, kiedy tylko chcę. Miałam nadzieję, że jej oferta nadal jest aktualna, bo nie starczyło mi czasu, by wymyślić jakikolwiek plan" B".
Kompletnie ignorując fakt, iż dochodziło właśnie wpół do trzeciej nad ranem i że normalni ludzie raczej śpią o tej porze, wystukałam numer do Courtney. Liczyłam sygnały. Po ósmym w słuchawce odezwał się zaspany głos.
- Halo?
- Cześć, Court! To ja, Liv.
- Ooo! Miło, że dzwonisz, ale byłoby jeszcze milej, gdybym do twoich telefonów nie musiała zrywać się w środku nocy.
- Jej, rzeczywiście - dopiero teraz spojrzałam na zegarek - Przepraszam. Ale to wyjątkowa sytuacja.
- No to dawaj. Co się stało?
- W wielkim skrócie to siedzę właśnie na lotnisku i jak dobrze pójdzie, za trzy godziny będę w Londynie.
- Co?! Jak to?! Mówiłaś, że rodzice jeszcze nic nie wiedzą. Tak szybko się zgodzili?
- No, nie do końca. Długa historia. Courtney, chciałam cię zapytać, czy nie miałabyś nic przeciwko, gdybym zwaliła ci się na trochę na głowę?
W słuchawce zapadła chwilowa cisza. Nie wróżyło to za dobrze.
Ja pewnie, że nie. Ale, widzisz, sytuacja się trochę skomplikowała. Zamieszkałam niedawno z chłopakiem i on nie zgadza się na wprowadzkę trzeciej osoby. Jest uparty jak osioł! Miałam do ciebie nawet dzwonić, no ale byłaś szybsza.
- Aha, rozumiem. - powiedziałam tylko, chociaż w środku chciało mi się wyć. Co ja teraz zrobię?!
- Przepraszam cię, Liv. Wszystko ok?
- Tak pewnie - nic nie było ok!
- Masz się gdzie zatrzymać?
- Tak szczerze to... nie - uznałam, że nie ma sensu jej oszukiwać - Ale dzięki, że chciałaś pomóc.
-  Czekaj! Przecież cię tak nie zostawię. Ja cię w to wpakowałam. W sumie, jak pobędziesz u nas parę dni, nic się przecież nie stanie. George najwyżej trochę pomarudzi, ale mu przejdzie.
- Serio, dzięki, ale parę dni mnie nie urządza. No nic, będę kończyć.
- Nie, nie, nie, nie! - nagle jej głos się ożywił - Wiem! Wiem, gdzie mogłabyś zamieszkać. Moja dawna nauczycielka od hiszpańskiego wynajmowała studentom pokój na poddaszu za jakieś grosze. Teraz chyba nikogo tam nie ma. Zadzwonię do niej!
- Courtney, jesteś wielka!
- Pewnie, że jestem. Na razie niczego nie obiecuję. Jak się uda, podeślę ci adres SMS-em. Trzymaj kciuki.
- Ok. Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma sprawy. To zaczynam działać! Na razie!
- Pa! Powodzenia!
Rozmowa nie napawała optymizmem. Nie takiego rozwoju sytuacji się spodziewałam. Teraz wyjeżdżałam do innego kraju, nie wiedząc nawet, czy będę miała gdzie mieszkać. Przynajmniej wciąż istniał jakiś cień szansy. Błagam, żeby Courtney to załatwiła! Bo jeśli nie, to nie wiem, co zrobię. Chyba pójdę spać pod most. Pod Tower Bridge. Hmm... W sumie, to by było coś! Ok, uznajmy to za mój plan "B".

Nie licząc półtoragodzinnego opóźnienia i ryczącego dziecka w samolocie, które nie dało mi zmrużyć oka, lot przebiegł bez większych zakłóceń. Doleciałam w całości, mój bagaż też - wszystko szło jak spłatka. No może oprócz kwestii mieszkaniowej. Courtney nie napisała przed startem, więc teraz włączałam komórkę z bijącym sercem.
Chyba jeszcze nigdy nie ucieszyłam się tak na sygnał przychodzącej wiadomości. Kliknęłam na symbol małej kopertki i przeczytałam:
"Misja zakończona powodzeniem! :D Pani Grapes się zgodziła! To adres twojego nowego mieszkania: Samford Street 24. I zwojuj Londyn, mała! :*"
Kamień spadł mi z serca. Jak na skrzydłach podbiegłam do najbliższego taksówkarza i wręczyłam mu adres.
Z okien auta podziwiałam panoramę miasta. Tu, w Londynie, wszystko wydawało się takie inne, fascynujące. Nawet głupi korek, w którym utknęliśmy, nie denerwował mnie tak, jak w domu. Właściwie też był fascynujący, bo mogłam dokładniej przyjrzeć się budynkom, przechodniom i londyńskiemu niebu.
Dość długo jechaliśmy główną ulicą (no, w większości staliśmy). W końcu kierowca skręcił w lewo i zaczął kluczyć między węższymi uliczkami, mijając dziesiątki charakterystycznych, angielskich domów. Zatrzymał się przed jednym z nich: prostym, białym, otoczonym niskim żywopłotem. Numerek na ścianie frontowej utwierdził mnie w przekonaniu, że jesteśmy na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i żwirową ścieżką podeszłam do drzwi. Zapukałam. Zaczęłam się trochę stresować - czy to na pewno mądre, żeby mieszkać u kobiety, którą spotyka się pierwszy raz w życiu? Lecz moje wątpliwości rozwiały się, kiedy w drzwiach stanęła drobna, jasnowłosa staruszka o śmiejących oczach. Od razu zyskała sobie moją sympatię.
- Dzień dobry. Czy to pani Grapes? - zapytałam, starając się zrobić jak najlepsze wrażenie.
- We własnej osobie, skarbie. Ty to pewnie Olivia?
- Zgadza się. Ja w sprawie mieszkania. Courtney skontaktowała się z panią?
- Tak, tak. Już wszystko wiem. Na poddasze idzie się tędy, a tu, skarbie, masz klucze do drzwi wejściowych. Zechciałabyś może napić się ze mną herbaty?
- Naprawdę chętnie, ale najpierw muszę się chyba trochę zdrzemnąć po podróży.
- No tak, oczywiście. Na pewno miałaś ciężką noc.
- Żeby tylko pani wiedziała!

Moja "drzemka" trwała osiem godzin. Ale naprawdę tego potrzebowałam, nieprzespana noc dawała się we znaki.
Po filiżance herbaty wypitej przy miłej pogawędce z panią Grapes, wciąż miałam większość popołudnia dla siebie. Postanowiłam więc nie marnować ani chwili. Uzbrojona w plan Londynu i rozkład tras metra, które ofiarowała mi staruszka, ruszyłam na miasto w poszukiwaniu pracy.

Wzdłuż i wszerz przeszłam dwie ogromne galerie handlowe, zmuszając się, by nie zwracać uwagi na cudne buty, szorty i płaszczyki, tylko wypatrywać ogłoszeń z napisem "Zatrudnię...". Jak na złość nie było ich prawie wcale. W jednym sklepie z odzieżą dla puszystych poszukiwano kogoś na stanowisko ekspedientki, jednak, kiedy weszłam zapytać o szczegóły, usłyszałam, że się nie nadaję, bo jestem za chuda i klientki mogłyby czuć się niekomfortowo w mojej obecności.
Podłamana i podirytowana wracałam do domu. Myślałam, że pamiętam drogę, ale zdążyło się już ściemnić i oczywiście zabłądziłam. Nie podobało mi się tu. Zepsute latarnie, powybijane szyby... Spojrzałam na nazwę ulicy, jednak nic mi ona nie mówiła. Otworzyłam torebkę, by sięgnąć po moje koło ratunkowe, czyli plan miasta.
I w tym momencie poczułam, że ktoś zrywa mi ją z ramienia. Zaczęłam krzyczeć. Zacisnęłam pięści, przytrzymując torbę jak najmocniej tylko potrafiłam, lecz wielkie łapska jednym szarpnięciem wyrwały mi ją z rąk. Rabuś popchnął mnie z całej siły tak, że upadłam na chodnik, po czym rzucił się do ucieczki.
Z policzków już miały spłynąć mi łzy, gdy nagle zza moich placów wyskoczyła wysoka postać ubrana w ciemną kurtkę. Chłopak z prędkością zawodowego sprintera popędził w kierunku mojego oprawcy. Ten, słysząc odgłos kroków, obejrzał się za siebie i starał się jeszcze podkręcić tempo, lecz chłopak z każdym metrem był co raz bliżej. W końcu złodziej spanikował i rzucił torebkę na chodnik, nie przestając biec. Ja przez cały ten czas nie ruszyłam się z miejsca i oniemiała obserwowałam całe zajście.
Mój wybawca podniósł torebkę i skierował się w moją stronę.
- To chyba twoje - powiedział, pomagając mi wstać - Nic ci się nie stało?
- Nie, w porządku. Rany! Strasznie ci dziękuję! Nie mam pojęcia, jak ci się mogę odwdzięczyć.
- Drobiazg. - uśmiechnął się zawadiacko - Wyciągnięcie dziewczyny z opresji to czysta przyjemność. Wiesz, męskie ego i te sprawy.
Tym razem to ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Tak w ogóle, jestem David. Ale jak się tak do mnie zwrócisz, to się obrażę. Mów mi Dave.
- Olivia. Ale jeśli nie chcesz zginąć śmiercią marną, mów mi Liv. - oboje wybuchnęliśmy szczerym, beztroskim śmiechem, który całkowicie rozluźnił atmosferę.
- Lepiej sprawdź, czy wszystko jest - Dave wskazał na torbę.
Postąpiłam według jego rady. Z przerażeniem odkryłam, że nigdzie nie mogę znaleźć mojego portfela.
- Niech to szlag!!!
- Musiał wyciągnąć go podczas ucieczki. Powinienem był gonić go dalej. - widać, że Dave bardzo się tym przejął.
- Coś ty! Nie twoja wina. To tylko moje cholerne szczęście. Najpierw przez pół dnia bez rezultatów szukałam pracy, a teraz jeszcze ukradli mi większość pieniędzy. No po prostu cudnie!
- Wiesz co? Wydaje mi się, że szczęście ci jednak dzisiaj dopisało.
- Na jakiej podstawie wysuwasz takie wnioski?
- Bo ja znam kogoś, kto szuka pracownika!
- Serio? Kto?! - nie mogłam uwierzyć. Tego chłopaka chyba zesłały niebiosa!
- Właściciel Ricotty. To taka włoska restauracja, niedaleko stąd. Nie może znaleźć nowej kelnerki już od dłuższego czasu.
- Boże! Byłoby świetnie! Skąd o tym wiesz?
- Bo... to mój szef. - Dave wyszczerzył usta w szerokim uśmiechu.
- Czyli, że pracowalibyśmy razem?
- Bingo! Trafiłaś w punkt! Przyjdź jutro o 10. Zaraz napiszę ci adres. I przy okazji swój numer, tak na wszelki wypadek. - uśmiech, uśmiech, uśmiech.
- Dzięki, ratujesz mi życie!
- Zgadza się.  Dziś już drugi raz. I pewnie nie ostatni.



Uff... Rozdział drugi wyszedł chyba jeszcze dłuższy niż pierwszy, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza :) Strasznie dziękuję za 14 komentarzy, które zostawiliście pod ostatnią notką. <3 I oczywiście zachęcam do dalszego komentowania - nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile znaczy dla mnie Wasza opinia! P.S. Dla tych którzy nie mogą doczekać się chłopców z 1D - pierwszy z nich pojawi się już w następnym rozdziale :*

19 komentarzy:

  1. kocham kocham kocham kocham kocham kocham!
    chcę więcej!
    fajny ten rozdział. :)
    czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Już na tt pisałam ci, że uvieelbiam twojego bloga, ale nie mogę się powstrzymać!
    KUŹWA, JAK JA GO KOCHAM! :D
    Dodam go do czytanych na moim http://story-about-me-and-1d.blogspot.com/ xd.

    Natt. xX.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się! Masz świetny styl pisania! <3
    Informuj mnie: @SmileFoorMe

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, wciągnęłam się i to strasznie ! :O
    Czekam na kolejny rozdział, a w międzyczasie zapraszam do mnie na : http://pleasegivemyyourslove.blogspot.com/ :3

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no, Karolino.. rozjebałaś system . XD . Nie no boski blog . xD . A Dżordż rządzi . pisaj dalej ;3
    Puchonka

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział czekam nn:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super piszesz! Coś czuję, że będę stałą czytelniczką! Ciekawe który to chłopak... Może Niall... albo nie, nie to będzie Zayn! Ale w sumie może być Harry, ale nie on ma Lou... może Liam? Jejjj nie wiem więc CZEKAM NA NASTĘPNY! xx

    ZAPRASZAM DO MNIE http://directionowelovee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę fajny rozdział!!! Blog zapowiada się naprawdę fajnie!! Zdecydowanie będę odwiedzała i czytała :D ZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA http://notidealbutmylife.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  9. hej ! wczoraj przeczytałaś mój prolog ; ) chciałam Cię powiadomić, że 1 rozdział jednak dzisiaj się u mnie pojawił ; ) http://spy-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak wzięłam się za przeczytanie tych 2 rozdziałów. boskie ! masz talent ; ) mam nadzieje, że bd mnie informować o nn ? nie wiem, czy masz twittera, dlatego na moim blogu zostawiaj informacje o nn ; )

      Usuń
  10. jakiee kochane < 3 napewno będę tu wpadać < 3

    OdpowiedzUsuń
  11. jak ty cudnie piszesz :D Rozdział świetny :) Czekam na nowy z niecierpliwością ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. niee , musisz tak pisać ? -.- ;* mam kompleksy ;) zakochajsiew1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. dobrze ci idzie, pisz dalej! :**

    OdpowiedzUsuń
  14. JARAM SIĘ TYM KURWA ! ; 33 CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ Z NIECIERPLIWOŚCIĄ ! PISZ PISZ PISZ < 3 STRASZNIE MNIE BIORĄ ZA SERDUCHO TAKIE OPOWIADANIA. A PISZESZ JESZCZE TAKIE DŁUGIE ROZDZIAŁY.. I JEST ZAJEBIŚCIE ! :D INFORMUJ MNIE JAK DASZ NASTĘPNY ! : )) @Klaudia_eeS : > ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnee ;) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Loool!
    Świetne! Nie mogę się doczekać następnego!
    Normalnie aż chyba polecę koleżance, ma mega odpał na punkcie Niall'a xD hahaha
    Daj znać jak będzie następny ! ;>
    Pozdrawiam, VanityFair2332

    OdpowiedzUsuń
  17. ojojjojo bosko :) a ten Dave, cos mi tu śmierdzi :D

    OdpowiedzUsuń